We’ve begun our garden — sort of. We ordered seeds some weeks ago, and they finally arrived earlier this week. The first step was to get them started.
We’re both excited about hte prospect of growing our own beans, potatoes, zucchini, tomatoes, and other veggies, but we sometimes wonder if we’re biting off more than we can…
Scratch that.
Planting more than we can hoe.
I recall all the work Nana and Papa put into our garden when I was growing up, and I think, “When are we ever going to find the time.” Of course, being a teacher, I have summers off. Yet being a teacher, I also have to spend at least some of my summer expanding my horizons, so to speak — a useful euphamism for “sitting in teacher in-service sessions.”
Still, a longer day means more time to dig, which hopefully will mean more to harvest.
Jak bylismy mlodsi cale zycie trzeba bylo pracowac w ogrodzie i na polu, bo rodzice mieli gospodarstwo i duzy ogrod , wtedy nienawidzilam tej roboty. Teraz gdy nie mam nawet 10 cm kwadratowych ziemi tu w Stanach marze latem o swoich pomidorach, pietruszce, bazylii, ziemniakach, o tym wszystkim czego caly rok nie mozna kupic w sklepie bo nigdy nie smakuje tak jak powinno i nie pachnie tak jak powinno. Mysle ze ogord i te warzywa przynios aWam jeszcze wieksze szczescie. Ja teraz doceniam to wszytko kiedy mi tego brakuje. Szymek ma ksiazeczke z Polski o warzywach i owocach i wczoraj gdy tak pokazywal poraz setny na wszyskie mowiac BABA DADA, dopiero sobie uswiadomilam ze na wszystkie mowil BABA DADA a to znaczylo w jego jezyku ze to wszystko rosnie u Babci i Dziadka, no fakt pomyslalam, u Piotrka rodzicow wszystko rosnie w ogrodzie i ostatniego lata mielismy to szczescie wszystkiego sie najesc do syta. Ale pachnialy zupy z dziesiatkow warzyw, i te slodkie prawdziwie, truskawki, jezyny, maliny, nawet borowka amerykanska miala inny smak niz ta tutejsza. Tak wiec zycze Wam pachnacych i pysznych pierwszych plonow w tym roku:)