Dostalam prace. To co wydarzylo sie tutaj w ciagu ostatniego tygodnia przekroczylo moje najsmielsze oczekiwania. Zastanawialam sie czy wogole bede miala szanse dostac prace w geodezji w tym roku.
Asheville, NC (Polnocna Karolina) — bardzo ladne, stare miasteczko z takim angielskim klimatem polozone w gorach — tam uderzylismy. Miasto bardzo nam sie podoba, jeszcze na pewno do tego wroce, poza tym znalazlam tam 26 firm geodezyjnych. Zaczelismy w poniedzialek, we wtorek po poludniu mialam juz pierwsza propozycje pracy, przyjelam ja w piatek rano. Nie spodziewalam sie, ze to wszystko tak szybko sie potoczy. Zaczynam 18 lipca, oczywiscie moga mnie jeszcze wyrzucic, jezeli im sie nie sprawdze…
Ten tydzien przyniosl wiele nowych doswiadczen, musze przyznac, ze niektore byly dosyc zaskakujace:
- Otwartosc i zyczliwosc geodetow — jestem dla nich zupelnie obca osoba, ktora do tego przyjechala z jakiegos odleglego, obcego dla nich kraju, bardzo czesto padalo pytanie, czy Polska jest juz krajem demokratycznym. Mimo to, wielu z nich nie tylko poswiecilo mi swoj czas ale rowniez udzielalo wielu rad, gdzie co znalesc, od czego mam zaczac zeby zdobyc tutaj uprawnienia, jak wygladaja egzaminy i jak wazne tutaj jest to, zeby te uprawnienia zdobyc. Bylam zaskoczona, w Polsce nie spotkalam sie, zeby tak powszechnie wszyscy na wstepie sprzedawali Ci cenne informacje, raczej samemu trzeba bylo szukac.
- Zainteresowanie firm — to na pewno przede wszystkim swiadczy o tym, ze na rynku duzo sie dzieje i jest ogromne potrzebowanie. Ale ja mialam tutaj obawy – kto chcialby rozmawiac z baba geodeta a do tego z Polski, gdzie to jest i czy oni maja tam juz komputery? A tu wrecz przeciwnie. Jezeli pojawialam sie w firmie i akurat nie bylo geodety, z ktorym moglabym porozmawiac to przewaznie do kilku doslownie godzin otrzymywalam telefon i umawiali sie ze mna na rozmowe. Ku mojemu zdziwieniu odzywaly sie raczej te wieksze firmy, ktore zajmuja sie rowniez inzynieria ladowa, projektami, GIS-em, fotogrametria …
- Rozmowy kwalifikacyjne — nigdy wczesniej nie bylam na rozmowie kwalifikacyjne, wiec za bardzo nie mam porownania ale dosc profesjonalnie to dla mnie wygladalo. Rozmowa trwala od 1 do 1,5 godziny. Przychodzil geodeta, lub geodeta z szefem calego biura. Wypytywali sie o wszystko, poczawszy od tego czym sie wczesniej zajmowalam, co lubilam robic, w czym bylam dobra, w czym slaba, co cenilam a czego nie lubilam u swojego poprzedniego szefa a skonczywszy na bardzij osobistych pytaniach dotyczacych mojej osobowosci, np. jak znosze porazki itd. Czesto pokazywali mi sprzet na jakim pracuja, oprowadzali mnie po biurze. Wiele pytan mnie zaskakiwalo np no dobrze na poczatek opowiedz nam cos o sobie… Kurcze nie wiadomo o czym mowic, mowilam o sprawach zawodowych ale nie bylam przekonana o co im chodzi, ale przeciez nie zaczne: urodzilam sie w 1978 r. w niewielkiej wiosce Jablonka, tuz pod Babia Gora… Wiele pytan bylo bardzo scisle zwiazanych z problemami, z jakimi mozna sie spotkac w pracy i musze przyznac, ze te trzy lata doswiadczenia zrobily swoje i nie musialam tam siedziec z otwarta buzia tylko wiedzialam o czym mowia albo wydawalo mi sie, ze wiedzialam o czym mowia…
- Jak wypadlam? — trudno do konca powiedziec na ile oni byli ze mna szczerzy a na ile byli po prostu uprzejmi. Raczej wykazywali zainteresowanie, mowili, ze spelniam ich wymagania i ze maja nadzieje ze wkrotce znowu sie ze mna skontaktuja. Ale ja nie ufam im w tej kwestii. Zaskoczylam sama siebie, ze potrafilam sie opanowac na tych rozmowach i juz po pierwszych mitutach zupelnie nie odczuwalam zdenerwowania i moglam na luzie z nimi rozmawiac.
Tylko jedna firma odpowiedziala natychmiast bardzo konkretna propozycja. Jest to sredniej wielkosci firma na rynku geodezyjnym w Asheville, NC, mniej wiecej taka jak nasza w Ludzmierzu — zatrudniaja wydaje mi sie ok 8 osob — zajmuja sie podobnymi projetkami jak my w Ludzmierzu. Zmiany jakie mnie czekaja — musze sie przestawic na Autocada i bede miala sanse popracowac na GPS-ach. Wydaje mi sie, ze takie cisnienie wystarczy mi na poczatek. Ale mam nadzieje, ze jeszcze w przyszlosci zapukam do Vaughn & Melton. A moze oni jeszcze sie do mnie odezwa.
W przyszlym tygodniu szukamy mieszkania — nie bedzie z tym problemow, jest mnostwo mieszkan, ktore mozemy wziasc od zaraz. No I teraz Gary zaczyna szukac intensywnie czegos dla siebie, bo do tej pory wozil mnie wszedzie. Jedziemy zatem do Asheville, to bardzo ladne miasto, w kazdym razie ja juz go polubilam.
Tymczasem jedziemy do rodziny taty Garego do Poludniowej Kroliny na swieto 4 lipca, wiec czeka mnie kolejna dawka wrazen.